Sarmen Beglarian: Collage i jego skutki uboczne.


Jan Dziaczkowski skończył w 2007 roku studia na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Profesjonalnie zajmuje się kolażem od 4 lat. Dłużej uprawia malarstwo i fotografię. Kolaż w jego wykonaniu nie jest zwyczajnym głosem w sztuce polskiej. Dlaczego?

W czasach, kiedy najczęściej mamy do czynienia ze spektakularnymi efektami działań artystycznych, Dziaczkowski pokazuje intymne formy swojej twórczości. W kolażach z cyklu Pozdrowienia z wakacji oraz Sztuka Polska XX wieku znajdujemy różne postaci, wklejone do pocztówek lub kartek z albumu o historii sztuki.

Mamy przed sobą widokówki, kartki historii, na których autor buduje wieloznaczną fabułę prostymi zabiegami. Odwołuje się do naszej znajomości wybranych przez siebie motywów z kultury światowej, naszej pamięci, która ma charakter selektywny, jak również do znajomości faktów historycznych. Każdy z kolaży ma odrębny i skomplikowany wątek narracyjny. Melanż form, kolorów i tematów w zamkniętej formie wraz z tytułem pracy tworzy narrację linearną, co nie znaczy – prostą. Pozory mylą, można by powiedzieć komuś, kto ma szybkie skojarzenia oglądajac prace Dziaczkowskiego. Autor konstruuje rzeczywistość, w której Monroe, Niżyński, Chrystus i Piłsudski zyskują nowe oblicza. Zadaje pytanie o sens ikonografii, redefiniuje obowiązujące w naszej kulturze znaczenia postaci - ikon. Podejmuje wyzwanie obudzenia umysłu leniwego widza, który ma tendencje do uproszczeń i kategoryzacji. Umieszczając motywy o utartym znaczeniu w pozornie nieadekwatnym kontekście, zmienia istniejące w wyobraźni widza schematy skojarzeń, nadaje ikonom kultury wizualnej nowe znaczenia poprzez wytworzenie nietypowych relacji pomiędzy nimi a resztą kompozycji. Widząc te relacje, a więc doświadczając ich, odbiorca wytwarza nową treść, zyskuje nowe przestrzenie widzenia.

Kolaż, zlepek aktualnych znaczeń, interesował najwybitniejszych artystów. Już na początku XX wieku Georges Braque, Pablo Picasso, Aleksander Rodczenko, Janusz Maria Brzeski i Henryk Streng (Marek Włodarski) tworzyli kolaże, zestawiali ze sobą elementy niekoherentne, tworząc z nich nową całość, arcydzieła, zapisane w annałach historii sztuki.

Zasadę kolażu często możemy znaleźć w malarstwie (Kaziemierz Malewicz), rzeźbie (Katarzyna Kobro), fotografii (Kobas Laksa).

Czy dzisiaj warto interesować się kolażem?

Niedawno w pewnej galerii warszawskiej pewien profesor krakowski wystawił między innymi swoje kolaże, wśród których jeden był zdumiewający pośród jego prac. Otóż praca ta, zresztą wyjątkowo interesująca, składała się z wyciętych rysunków artysty. Zastanawiałem się nad sensem takiego zabiegu. Przecież dobry „fachman“ powinien móc narysować kompozycję form na jednym kawałku (papieru). Na owej wystawie znaleźć można było wiele płócien, których tematyka była charakterystyczna dla kolażu – kompozycje składające się z wielu elementów, najczęściej na monochromatycznym tle. Prace zupełnie nieciekawe. Dlaczego?

Kolaż to nie cel, to instrument.

O zasadzie kolażu wypowiada się Donald B. Kuspit: „Po pojawieniu się kolażu sztuka okazuje się być wszędzie i jednocześnie nigdzie“*. Krystian Lupa stwierdza: „Dziś człowiek coraz bardziej przypomina kolaż. Jest istotą kolażową, poskładaną z rożnych dziwnych, nie pasujących do siebie części“**. Codziennie dostajemy zlepek gotowych informacji, których umiejętne połączenie ułatwia nam prawidłowe funkcjonowanie w zastanej rzeczywistości.

Jan Dziaczkowski mając kartki, nożyce i klej przed sobą wie do czego dąży. I właśnie szczególnie warto interesować się jego kolażami. Co i czynimy.

*(Donald B. Kuspit, „Collage The Organizing Principle of Art in the Relativity of Art“; w: Critical Views, red. K. Hoffman. UMI Research Press, 1989, s. 52)

** (w rozmowie z Dorotą Wyżyńską, przed premierą spektaklu „Stosunki Klary“ w Teatrze Rozmaitości, Gazeta Wyborcza, 04.04.2003)